czwartek, 7 lutego 2013

11.

Cześć, wróciłam po dłuuuuuuuugaśnej przerwie~~ I nie wiem, czy następny part ukaże się szybko, czy też nie, to się okaże. Ale czekajcie, bo na bank się pojawi ^.^
_________________________________________________


Błogi spokój ogarnia jego serce. 


Od dłuższego momentu uśmiechał się sam do siebie i wpatrywał się w krople deszczu, które jedna po drugiej spływały po okiennej szybie. Po raz pierwszy od dłuższego czasu nie czuł na sobie żadnego przytłaczającego ciężaru, który do tej pory tak bardzo go paraliżował. Przepełniał go spokój; łagodny spokój znękanej duszy sprawiał, że kąciki warg samoistnie unosiły się ku górze, a po głowie krążyły same dobre myśli. Zastanawiał się, jak długo potrwa ten stan i żywił głęboką nadzieję, że tamten zły czas, który dotyczył go jeszcze parę chwil temu odszedł już na dobre, a on w końcu będzie mógł cieszyć się wszystkim, co go spotka. Może nie od razu i nie aż tak intensywnie, ale chociaż odrobinkę. Tak na początek… i że w końcu normalność nabierze nowego, lepszego znaczenia i nie będzie taka, jaką była do tej pory. 
Po chwili odszedł od okna i z impetem rzucił się na łóżko, przygarniając do siebie kota oraz ulubioną poduszkę. 
Ziewał głośno raz po raz, nie siląc się nawet na to, by zasłonić sobie usta dłonią, skoro i tak nikt go nie widzi, umościł się wygodnie pod kołdrą. Mimo wszystko jego organizm domagał się nadrobienia nieprzespanych tej nocy, godzin, zupełnie już odzwyczajony od nieregularnego trybu życia, jaki prowadził jeszcze rok wcześniej. 
Zanim na dobre pozwolił swoim powiekom opaść, przeszło mu przez myśl, że już niedługo będzie musiał powrotem przyzwyczaić się do deficytu snu i z jakiegoś powodu był tym odrobinę podekscytowany. Potem jednak pozwolił sobie odpłynąć i zwyczajnie spać, nie budząc się co kilka minut ani nie otwierać nagle oczu, wystraszonych nocnym koszmarem. 
Spać jak dziecko, zmęczone całym dniem i gotowe nabrać sił na kolejny. 




Choć wcale nie uspokaja najbliższych. 


„Hyung… te tabletki tutaj to był przypadek, prowokacja, a może… może jeszcze coś innego?” 

- Wytłumacz mi to, Heechul – poważny, niski i wrogo brzmiący głos Jungsu kazał mu przerwać grę i obejrzeć się za siebie po to, by natrafić na ciemne, wypełnione przeróżnymi negatywnymi emocjami, tęczówki przyjaciela a potem na wyciągniętą w jego kierunku dłoń, ściskającą miętową karteczkę samoprzylepną. Westchnął przeciągle, zbierając w sobie całą odwagę i powtarzając sobie w myślach, żeby nie stracić panowania nad sobą oraz by nie zapominać o uśmiechu. Być może wtedy lider nieco złagodnieje i nie będzie miał tak przerażająco zatroskanej i złej miny, jaką miał w tym momencie. 
- Ale tu nie ma co tłumaczyć – odpowiedział spokojnie i bez cienia arogancji w głosie. Musiał być ostrożny, inaczej za parę chwil może powstać ogromny konflikt. 
- Nie ma, Heechul? Naprawdę uważasz, że to, co mi napisałeś na tym kawałku papieru jest dla mnie zupełnie jasne i nie mam czego interpretować? – Leeteuk usiadł na podłodze obok charakterystycznej, różowej pufy, którą zajmował jego rozmówca. 
- Naprawdę tak uważam – potwierdził, przesuwając dłonią po brązowych włosach. – To raczej ja powinienem żądać odpowiedzi od ciebie, nie sądzisz? – uśmiechnął się chłodno tak, że Jungsu przeszył pojedynczy dreszcz. Nawet teraz, po tylu latach znajomości, niektóre oblicza Kim Heechula wciąż wywoływały w nim niepokój. 
- Ode mnie? Niby dlaczego? – zerknął na karteczkę. – Sądziłem, że to pytania retoryczne… Potwornie wkurwiające, ale jednak retoryczne. 
- Tak ogólnie rzecz biorąc, masz rację. Ale… i tak chciałbym znać odpowiedź – Heechul przymknął oczy, zbierając w sobie siły do podtrzymania spokojnego uśmiechu. – Czy to był przypadek, że te tabletki znalazły się w tej samej szafce? Czy może… - zamilkł na chwilę, lecz zaraz kontynuował, jednak jego głos nabrał nieco nieprzyjemnej, ciężkiej w wyrazie, głębi – celowo chciałeś sprawdzić moją wytrzymałość na taki bodziec i moje samozaparcie? 
Starszy mężczyzna spojrzał na młodszego z cieniem niedowierzania w oczach. 
- Nie ufasz mi…? Uważasz, że byłbym zdolny posunąć się do takiej metody, żeby sprawdzić, czy moje obawy i przypuszczenia są prawdą? Ryzykować twoje życie? 
- Hyung, ja nie ufam nawet sobie, więc jak mógłbym zaufać drugiemu człowiekowi? Nawet, jeśli ten drugi człowiek to ty… 
- I właśnie to mnie martwi. Nie ufasz nikomu, więc nikt nie wie, z czym tak naprawdę masz problem, bo ewidentnie jakiś istnieje. Uwierz w nas, Heechul. Przecież pomożemy ci, jeśli coś jest nie tak. 
Heenim spojrzał na niego łagodnie. 
- Już nie trzeba, hyung. Już wszystko jest w porządku – wypowiadając te słowa miał ogromną nadzieję, że jest tak w rzeczywistości i że od teraz już nic nie będzie niepokoić i jego, i innych – ale… - skrzywił się nagle i kilka razy pociągnął nosem. 
- Ale co? 
- Ktoś próbuje właśnie puścić naszą kuchnię z dymem… 
Leeteuk zerwał się z miejsca. 
- Jasna cholera, mój sos do spaghetti! – krzyknął tylko, zanim w panice wybiegł z pokoju.. 

Wrócił jakiś czas później, tym razem pojawiając się jednak z uśmiechem na ustach. 
- Zjesz z nami?- zapytał wesoło, po czym mina nieco mu zrzedła – to chyba ostatni posiłek, jaki wam przygotowuję, zanim sobie pójdę. Na następny będziesz musiał czekać dwa lata! – zakończył, grożąc mu palcem. 
- Zaraz tam będę. 




Płaczący kontynuuje pisanie listów.


Huh, tak jak myślałem, znów do Ciebie piszę. I po raz kolejny od tak, bez żadnego konkretnego powodu. Może po prostu potrzebuję raz na jakiś czas przelać na papier wszystkie dziwności, jakie w sobie trzymam i wysłać gdzieś w świat…?

Zastanawiam się, czy kiedykolwiek zdarzyło Ci się stanąć przed świadomym wyborem między kontynuowaniem życia a przerwaniem go? Mam nadzieję, że nie, bo to w gruncie rzeczy bardzo nieprzyjemna sprawa – kiedy masz możliwość i nawet gdy siedzi w tobie jakaś taka dzika, niekiełznana chęć zakończenia wszystkiego na tym świecie raz na zawsze… Kilka dni temu stanąłem przed takim wyborem i jak widzisz, zdecydowałem się jeszcze trochę sobie po tej Ziemi pochodzić .Obym nie żałował potem tej decyzji i oby w moim głupim mózgu wszystko było już ładnie poukładane. 

Ale wiesz, co? Przypomniało mi się właśnie, że kiedyś… No, załóżmy, że słyszałem, jak ktoś mówi o pozbawieniu się życia… rany, jaki ja bywałem wtedy wściekły! Niezależnie od tego czy znałem tę osobę, czy też nie, potrafiłem podejść do niej i wygarnąć jej głupie myślenie. A teraz co…? Sam byłem jednym z tamtych ludzi. Ale nawet teraz gdybym osobiście spotkał kogoś kto by mi coś takiego powiedział… myślę, że moja reakcja niewiele by się różniła od tamtej. To dopiero hipokryzja… No, ale tacy już chyba są ludzie. Mówią jedno, myślą drugie, a robią jeszcze coś zupełnie innego. Albo to tylko ja ostatnio jestem tak podzielony w sobie. 

To chyba wszystko, trzymaj się,



PS – w kopercie powinnaś mieć taką małą karteczkę. Jest na niej adres, na który możesz odpisać. To adres przyjaciela. Tak tylko mówię.




A przyjaciel spędza czas, myśląc o nim. 


Eunhyuk nie powiedział nikomu o tym, czego był świadkiem. Stwierdził, że nie ma ku temu większych powodów i lepiej nie wywoływać niepotrzebnego zamieszania, które z pewnością by powstało, gdyby ktokolwiek się o tym dowiedział. Nie oznaczało to jednak zupełnej bezczynności w stosunku do jego starszego kolegi, a wręcz przeciwnie- obserwował go jeszcze uważniej niż wcześniej.
Koniec końców lider i tak się wszystkiego domyślił. Co wcale nie oznaczało, że Hyukjae podzielił się z nim szczegółami tamtego poranka. Zachował je w tajemnicy. Szczególnie, że zauważył zmianę w zachowaniu Heechula – co prawda niewielką, ale pokładał w niej ogromne nadzieję na to, iż wszystko wróci do normy na tyle, na ile do normy wrócić może. Cieszył się widząc, jak hyung powoli wychodzi ze swojego niedostępnego świata, wypełnionego lękami i próbuje beztrosko cieszyć się z kolejnych dni.
Lecz tak naprawdę, gdzieś w głębi serca, Eunhyuk bał się, że to wszystko wróci. Wiedział, że prawdopodobnie tak się stanie, jeśli jego przypuszczenia co do stanu Hee są prawdą. Błagał jednak niebiosa, żeby stało się jak najpóźniej i tylko wtedy gdy wszyscy będą gotowi rzucić się mu na ratunek, co właściwie będzie oznaczać wielką wojnę z Kim Heechulem…




Płaczący mężczyzna otrzymuje… 


- Heechul, dlaczego na mój adres przyszedł jakiś dziwny list do ciebie?- zapytał manager hyung, siadając przy kuchennym stole i czekając aż Kangin przygotuje się do wyjścia.
- Do mnie? Dlaczego? – mężczyzna zmarszczył brwi. – Nikomu nie podawałem twojego adre… - zamilkł nagle, wpatrując się w hyunga z zaskoczeniem i odrobiną radości malującymi się na twarzy. – Czekaj, hyung. Zza granicy?
- Tak – potwierdził manager, przyglądając mu się z zaciekawieniem.
- Zapomniałem ci powiedzieć, sorry sorry. Ale czuję, że taki list przyjdzie do ciebie jeszcze nie raz – Heenim odebrał kopertę i niemal popędził do swojego pokoju, by przeczytać, co też ta jego fanka ma mu ciekawego do powiedzenia.




… odpowiedzi. 


Heenim, Tak jak pisałeś w pierwszym liście… fakt, że na kopercie znalazł się mój adres to zwyczajna pomyłka. Spieszyłam się, kiedy wkładałam list do koperty… w efekcie moja przyjaciółka otrzymałaby kartkę urodzinową w kopercie z napisem „To Heenim”, ale w porę się zorientowałam. Bardzo przyjemna pomyłka, nie uważasz? 
Wcale nie musiałeś pisać, że nie czytałeś tego, co napisałam. Domyśliłam się tego po samej treści Twoich listów. Myślę, że inaczej byś do mnie pisał, gdybyś to wcześniej zrobił. Ale, proszę, nie sięgaj już po to, co tam zawarłam. Lepiej będzie (chociaż nie wiem czy dla mnie, czy bardziej dla Ciebie), jeśli tego nie zrobisz i nasza korespondencja, jeśli takowa potrwa dłużej, będzie toczyć się normalnym tonem… wtedy i tak się wszystkiego dowiesz. 
Och… wciąż nie wierzę, że Ci odpisuję i że Ty to przeczytasz… tak, to zdecydowanie dziwne, że idol koresponduje ze swoją fanką, prawdopodobnie w tajemnicy przed całym światem, ale… nie wiem, wydaje mi się to być bardzo w Twoim stylu i nic nie poradzę na to, że tak właśnie uważam. Poza tym nie martw się, nikomu nie powiedziałam o tym, że Twoje listy do mnie przychodzą ani o tym, że dostałam adres, na który mogę słać swoje odpowiedzi. Nie myśl jednak, że zrobiłam to wyłącznie dlatego, żeby chronić Twoją (i swoją przy okazji też) prywatność. Nie. Ja po prostu nie miałabym komu tego przekazać, ale o tym napiszę Ci może kiedy indziej, jeśli nadarzy się okazja. 
Bardzo mi przykro z powodu choroby mamy. Mam nadzieję, że to naprawdę nic poważnego i szybko wróci do zdrowia – nie przejmuj się tym aż tak bardzo; póki nie możesz nic z tym zrobić, martwienie się na nic się nikomu nie zda, coś o tym wiem. 
No i… doskonale rozumiem to, co czujesz (czułeś? Bo chyba już to coś, co Cię męczyło, już sobie poszło, prawda? Zazdroszczę). I… tak, stanęłam kiedyś przed wyborem życia lub śmierci. I dokonałam wyboru. Trochę go odroczyłam w czasie, ale jednak… (tak, wydaje mi się, że dobrze zrozumiałeś moją aluzję. I pewnie jesteś zły. No cóż, masz prawo. Zresztą, jesteś ode mnie dużo silniejszy psychicznie, tak mi się wydaje…) 
Ach, wystarczy już mojego nawijania nie wiadomo, o czym. Mam nadzieję, że mimo wszystko cieszysz się z mojej odpowiedzi i… po cichu liczę na to, że nie przestaniesz do mnie pisać. 
Pozdrawiam, 
S. 




I jest zaintrygowany. 


Czuł się odrobinę skołowany. Cały ten list, mimo, że napisany był dość lekkim tonem, niósł za sobą coś niepokojąco ciężkiego. Nie wiedział tylko czy chodzi jedynie o niezwykle przykre wiadomości, które wyczytał tu i ówdzie, czy po prostu ta dziewczyna poruszyła w nim tę strunę, która powinna była wciąż pozostać milcząca.
Zastanawiał się, czy powinien się na nią złościć, ale po dłuższej chwili postanowił, że nie będzie jej osądzał, dopóki nie pozna wszystkich przyczyn, dla których jej myśli są takie a nie inne. Tak, naprawdę chciał poznać jej historię i może nawet wyciągnąć z niej wnioski dla siebie…?