poniedziałek, 17 czerwca 2013

12.

Na jego drodze wciąż stają różni ludzie.


Mimo, iż w dalszym ciągu odbywał służbę publiczną i w związku z tym starał się być jak najbardziej anonimowym, ludzie wciąż zaczepiali go na ulicy, prosząc o autograf i wspólne zdjęcie. Czasami nie mógł nawet w spokoju zjeść posiłku w restauracji, żeby nie być uchwycony przez jakieś nakręcone nastolatki, które nie mają nic ciekawszego do roboty, jak tylko za nim podążać. Tyle razy już im mówił, żeby dały mu spokój choć na ten rok, jaki mu pozostał, ale jego prośby i groźby wcale na nie nie działały.
Także teraz, gdy tylko podniósł głowę znad swojej porcji jajangmyun, usłyszał dobrze już mu znane poruszenie przy znajdującym się nieopodal stoliku.
- To oppa, mówiłam ci, że to oppa – emocjonowała się jakaś dziewczyna. Heechul zauważył, że ma całkiem zgrabne nogi. Uśmiechnął się pod nosem. Może tym razem powinien odpuścić i nie zwracać im uwagi? Może te młode damy są po prostu zaskoczone, że widzą swojego idola w takiej zwyczajnej, taniej restauracji?
Westchnął, po czym spokojnie kontynuował spożywanie posiłku
- Hej, zrób mu zdjęcie, co? No zrób… - usłyszał kilka minut później i zanim się zorientował, aparat fotograficzny wycelował w jego ubrudzoną od sosu twarz.
Mężczyzna zgromił dziewczyny spojrzeniem, szybkim ruchem sięgnął po serwetkę i wytarł nią sobie usta i ich okolice, a następnie ruszył w ich kierunku.
- Możecie nie robić mi zdjęć, kiedy jem? – starał się, by ton jego głosu nie zdradzał irytacji i chyba mu się to udało, ponieważ winowajczynie nie wyglądały na szczególnie przejęte.
- Ale oppa… - próbowała się bronić jedna z nich.
- Możecie? – wszedł jej w słowo. Brzmiał łagodnie i radośnie, jednak jego oczy ciskały gromami w ich stronę.
- Przepraszamy, oppa – mruknęła druga, chowając aparat. Nie brzmiała jak ktoś, kto żałuje tego, co zrobił. – I tak nie wyszło, bo robiłam bez lampy – rzuciła jeszcze i ukłoniwszy się lekko, razem ze swoją koleżanką opuściła lokal.

Kilka butelek soju skutecznie złagodziło jego nieco nadszarpnięte nerwy i sprawiło, że zupełnie beztrosko, lekkim, a nawet skocznym krokiem przemierzał wąskie i pokręcone uliczki stolicy. Pod nosem nucił sobie jedną ze swoich ulubionych ballad, imitując barwę głosu oryginalnego wykonawcy i ciesząc się jedną z ostatnich ciepłych nocy tego roku.
Po drodze mijał grupy ludzi równie wstawionych jak on i tak samo śpiewających coś pod nosem. Jednak jedna z nich, składająca się z kilku mężczyzn mniej więcej w jego wieku lub odrobinę młodszych, zamilkła gdy tylko zorientowała się, kogo właśnie mija.
- Przepraszam – zaczepił go jeden z chłopaków, który wyglądał na najmłodszego – czy… Heechul-ssi?
Heenim kiwnął głową i uśmiechnął się delikatnie.
- Naprawdę? – wtrącił drugi, wyciągając do niego rękę – my to mamy szczęście, chłopaki!
- Zdecydowanie! – potwierdził trzeci, przyglądając się idolowi – jesteśmy twoimi fanami, hyung! – dodał chwilę później, ściskając jego dłoń na powitanie.
- Och, tak? – artysta ściągnął odrobinę brwi. Czuł się dziwnie wśród fanów płci męskiej, którzy byli w zdecydowanej mniejszości populacji Petalsów czy ELFów. Nie oznaczało to, że ich nie lubił, wręcz przeciwnie, cieszył się, że podziwiają go także mężczyźni. Po prostu nieczęsto miał możliwość spotkać jakiegokolwiek z nich. A tutaj było ich kilku.
Najmłodszy z grupy dostrzegł jego skonfundowaną minę.
- Nie jesteśmy gejami, hyung! – wypalił nagle, wprawiając wszystkich w osłupienie. – Ale naprawdę uważamy, że jesteś cool.
- To… świetnie. Dzięki – wypalił Heechul, wciąż nieco zbity z tropu.
- Hyung… zrobisz sobie z nami fotki? – zapytał któryś z nich
- Daj spokój, jest ciemno i wszyscy jesteśmy po paru butelkach soju, poza tym hyung na pewno jest zmęczony i… - monolog kolejnego przerwał sam idol, zgadzając się na propozycję fanboyów.
Przez moment pozował do zdjęć i rozdawał autografy, prowadząc z tamtymi naprawdę ożywioną rozmowę.
- Dobra, chłopaki. Świetnie się tak z wami rozmawia, ale jutro z samego rana muszę być w biurze… - pożegnał ich grzecznie i pozwolił, by wezwali dla niego taksówkę.
Podał kierowcy adres i zapadając się na siedzeniu, skupił się na obserwowaniu migoczących świateł nocnego Seulu.




Ludzie, którzy się troszczą


- Wprowadzam się do ciebie – Donghae rzucił się na jego łóżko, szczerząc zęby w niby to niewinnym uśmiechu.
- Ale co? Tak teraz, już? – zapytał Heechul, nie odrywając oczu od gry.
- Nie, no. Dopiero za tydzień, kiedy Teukie-hyung już pójdzie do wojska.
Heenim zmarszczył brwi. Zastanawiał się, o co też chodzi temu dzieciakowi, że tak nagle postanowił dzielić z nim pokój.
- Super – powiedział z przekąsem, jednak jego dongsaeng wcale tego nie zauważył. Wstał z łóżka i z radosnym „yahooooo!” zajął miejsce obok swojego starszego kolegi.
- To teraz będziemy grać w gry we dwóch! – oznajmił, niezwykle zadowolony ze swojej wizji przyszłości. Hee zbladł.
- Muszę chyba zacząć zbierać na nowy sprzęt… przy tobie ten nie przetrwa nawet tygodnia…
Hae zrobił bardzo smutną minę.
- Tym razem niczego nie zepsuję, obiecuję! – Donghae kiwał głową z przekonaniem i ogromnym postanowieniem w sercu, że dotrzyma danego słowa. Szczególnie, że jego przyszły współlokator był bardzo wrażliwy na tym punkcie. Nie chciał mu podpaść. Nie mógł, ponieważ Leeteuk powierzył mu niezwykle ważną misję, od której podobno zależało powodzenie jakiegoś niesamowicie istotnego planu. Donghae nie wiedział, na czym ten plan polegał, jednak nie bardzo czuł potrzebę pytania o coś takiego. Wolał się skupić na tym, co do niego należało i uważnie obserwować poczynania swojego hyunga. Wprawdzie miał to robić dopiero od listopada, ale uważał, iż nie zaszkodzi zacząć kilka dni wcześniej.



… którzy dbają o jego samopoczucie


Dookoła wszyscy powtarzali wciąż „halloween” i „halloween”, wymieniając się pomysłami na przebrania i zaproszeniami na imprezy organizowane z tego powodu. Zazwyczaj brał udział w takich zabawach, nad wyraz ochoczo wskakując w przeróżne śmieszne (lub straszne, w zależności od jego aktualnego widzimisię) stroje. Jednak w tym roku jakoś nie miał na to ochoty. Wszyscy w dormie chodzili jak struci, a jeśli było inaczej to tylko dlatego, że przygotowywali się do jakiegoś programu rozrywkowego. Heechul zastanawiał się czy każdy z nich przejęty jest nadchodzącą służbą wojskową lidera, czy też dopadła ich typowa jesienna chandra, która przecież nie widzi różnicy między normalnym człowiekiem a idolem. Cokolwiek by to nie było – sprawiało, że on sam popadał w jakiś taki melancholijny nastrój, który zupełnie nie sprzyjał zabawie.
Problem w tym, że co chwilę dostawał wiadomości na KakaoTalku od znajomych, namawiających go na przeróżne wyjścia i miał już serdecznie dość wymyślania coraz to nowych wymówek, a ta o chorej mamie, która działała dotychczas najlepiej, bardzo się już przedawniła, a na dodatek nie miała już w sobie ani źdźbła prawdy.
- Jak myślisz, Heebum, powinienem zacząć im wkręcać, że wychodzę z Chocoballs? – podrapał kota za uchem, na co ten zamruczał przyjaźnie. – A kiedy tamci do mnie napiszą, to im odpowiem, że wychodzę z ludźmi z biura – uśmiechnął się przekornie – o tak, to jest to. Jestem geniuszem, co Heebum?
Heechulowy pupil nie zaszczycił właściciela nawet spojrzeniem, za to trącił łebkiem w jego dłoń, domagając się pieszczot. Niestety nie doczekał się ich z powodu telefonu, który rozbrzmiał nagle jedną z piosenek Wonder Girls.
- Tak, Gunhee-hyung?
- Słyszałem, że zmieniłeś kolor włosów. Dzwonię, żeby ci powiedzieć, że ci tego nie wybaczę – usłyszał.
- Nie chcę cię martwić, czy coś, ale w tym mieście jest więcej ludzi, którzy umieją zadbać o moją fryzurę – idol wstał i przejrzał się w lustrze, uśmiechając się do siebie. Jego włosy wciąż były brązowe.
- Yah! Czy to nie ja miałem…
- Żartowałem, hyung. Możesz przyjść i przefarbować je dzisiaj – zaproponował, po czym rozejrzał się dookoła – co prawda mam w pokoju mały syf, bo Donghae postanowił przytaszczyć do mojego pokoju wszystkie swoje graty zanim zrobię mu trochę miejsca, ale jakoś się zmieścimy we trójkę.
- We trójkę? – głos stylisty brzmiał na dziwnie zmieszany – kto jeszcze…?
- Heebum. Nie zapominaj o Heebumie, hyung.
- Jego też mam przefarbować?
Heechul zastanowił się przez moment.
- W sumie mógłbyś… tak na blond… - głos w słuchawce wybuchnął śmiechem i obiecał, że zjawi się w dormie za kilka godzin i przyjdzie z niespodzianką.
- Tylko nie niespodzianki… - jęknął chwilę później, opadając na miękki materac łóżka.
Naprawdę nie znosił być zaskakiwany. A przynajmniej ostatnio, ponieważ jak do tej pory ciągle były to same raczej średnio przyjemne rzeczy, a i co do tego miał złe przeczucia. Bo o ile w sprawie fryzur mógł spokojnie zaufać Gunhee-hyungowi, to w innych już różnie. Szczególnie jeśli, tak jak dziś, miał dobry humor.
Westchnął i postanowił zdrzemnąć się przez chwilę.




… i o których on wciąż myśli.


Nie mógł zasnąć, więc postanowił, że w końcu odpisze na list, który dostał już jakiś czas temu, a na który jakoś nie bardzo chciało mu się odpisywać. Zganił się w duchu za swoje lenistwo, po czym sięgnął po kartkę i długopis.

Trochę zeszło mi z odpowiedzią na Twój list, co? Nie będę przepraszał, bo przecież w końcu odpisuję, choć wcale nie musiałem, prawda? kkk I wiesz, co? Chyba to, że nie mam obowiązku pisania do Ciebie sprawia, że właściwie chcę to robić. Poza tym, gadanie do kogoś (nawet, jeśli się tego kogoś nie widziało nigdy w życiu… bo nie widziało, nie?) jest dużo bardziej rozsądne niż wypisywanie wszystkiego w pamiętniku, który i tak prędzej czy później dorwałby któryś z tych dzieciaków tutaj… listów nie przechwycą, bo zwyczajnie ich tu nie trzymam. Jeszcze tego by brakowało, żeby taki Donghae je znalazł. Wtedy o naszej korespondencji wiedziałby cały wszechświat. Nie to, żeby Ryba rozpowiedział wszystko specjalnie, ale prawdopodobnie zapomniałby, że powinien zachować to w tajemnicy…
A właśnie. Pisałaś ostatnio, że nikomu nie powiesz o tych naszych listach, bo i tak nie masz komu… naprawdę nie masz przy sobie żadnej osoby, której mogłabyś o tym opowiedzieć…? Mam na myśli to, że... no, co się będę czaić, napiszę wprost. Nie masz żadnych przyjaciół? Bo tak to trochę zabrzmiało. Popraw mnie, jeśli nie mam racji i to tylko moja nadinterpretacja. Poza tym… wydaje mi się, że naprawdę niczego o Tobie nie wiem. Napisałaś mi tylko kilka tajemniczych zdań o sobie i naprawdę nie wiem, jaką jesteś osobą. Chciałbym wiedzieć. Tak po prostu. Kim jesteś, dlaczego uważasz, że rozumiesz, co czuję i w końcu… o co konkretnie chodziło Ci z tym, że odroczyłaś w czasie wybór życia i śmierci… chcesz coś sobie zrobić, dobrze zrozumiałem? Czy znów jestem przewrażliwiony? Obym był…
Jeśli o mnie chodzi… wydaje mi się, że wszystko płynie sobie tak, jak powinno. Czasem czuję jeszcze taki znajomy, nieprzyjemny uścisk w sercu, ale tak jak powiedziałaś – chyba jestem dość silnym facetem, przynajmniej ostatnio. Zresztą, muszę taki być, bo jak nie ja, to kto? Choć powiem Ci, że wcale nie jest łatwo zachować jako-taką pogodę ducha. Szczególnie, kiedy jeden z moich najlepszych przyjaciół, jedyny hyung, którego tutaj mam, idzie do wojska i teraz będzie nam naprawdę, naprawdę trudno się ze sobą kontaktować. Wiem, bo gdy na służbę poszedł Kangin, też tak było. Powinienem pisać listy też do Jungsu-hyunga? Nie, to durny pomysł, moje listy zaginą pewnie gdzieś w stercie wiadomości od fanek, kkk.
Nie, ale na poważnie. Będzie mi naprawdę bardzo samotnie bez jego obecności. Zżyłem się z nim, nie da się ukryć i ciężko mi ze świadomością, że kiedy będę w beznadziejnym humorze, nie dam rady się z nim zobaczyć i porozmawiać, albo chociaż posiedzieć i wypić butelkę dobrego wina, którą ukradniemy Kyu albo Mingowi.
Będzie smutno i nieco pusto, ale wytrzymam, no bo co innego mogę zrobić, nie? A póki co, pożegnam go z uśmiechem na ustach, bo i jemu wcale nie jest łatwo iść tam bez żadnego z nas.

PS – moja mama ma się już dobrze, lekarze powiedzieli, że jeśli nie będzie się przemęczać, to wszystko powinno być w porządku. Dzięki za troskę (prawdziwą czy udawaną, nieistotne)





Ten mężczyzna potrzebuje czasem pobyć jak dziecko.


Zmiana fryzury była tym, co zawsze sprawiało, że był niesamowicie podekscytowany. Także i teraz chodził wesoło po pokoju z dziwaczną folią na głowie i rozmawiał z Gunhee na zupełnie przypadkowe tematy.
- To co, dzisiaj farbowaliśmy, więc w przyszłym tygodniu robimy trwałą tak jak chciałeś?
- Zdecydowanie. Poprzednim razem wyglądałem jak czarnoskóry, który wpadł do worka z mąką, ale teraz już wiesz, jak chciałbym, żeby to wyglądało, prawda?
- Ej, wypraszam sobie. Wtedy chciałeś tak wyglądać. Mówiłem ci przecież, że masz za krótkie włosy i będziesz wyglądał, jakbyś miał afro, ale się uparłeś.
- Dobra, dobra, masz rację. Dlatego teraz zapuszczałem włosy trochę dłużej – Heenim podrapał się po czole – długo jeszcze mam z tym łazić?
- Możesz już to ściągnąć. Umyj i wysusz włosy – hyung otworzył drzwi i sięgnął po ogromny worek, który się za nimi znajdował – a ja tymczasem pokażę Heebumowi niespodziankę, którą na dzisiaj przygotowałem.

Heechul spodziewał się wielu rzeczy – tego, że Heebum zamieni się w końcu w człowieka, że napadną go kosmici i postawią na wystawie, że wyłysieje przed trzydziestką albo że Siwonowi w końcu uda się go nawrócić – ale na pewno nie tego, co ujrzał po tym, jak przekroczył próg własnego pokoju.
Nie miał pojęcia czy parsknąć śmiechem, czy też bać się tego, co za chwilę niewątpliwie go czeka.
- Hyung…? – wypalił głupio, z niemałym zaskoczeniem wpatrując się w hyunga, człapiącego po pokoju w przebraniu żółtego teletubisia.
- O, jesteś! – ucieszył się na jego widok, po czym sięgnął do torby i wyciągnął strój dla swojego młodszego kolegi. – Ubieraj się, idziemy na miasto!
Idol wciąż gapił się na niego osłupiały.
- Ale… w tym? – zapytał w końcu, biorąc do ręki kostium czerwonego teletubisia.
- Owszem. I nie, nie możesz zaprotestować. Wskakuj w to wdzianko.
- Przynajmniej wybrałeś mojego ulubionego… - warknął z przekąsem.
Jednak gdy tylko poczuł na sobie ciężar i ciepło przebrania, humor od razu mu się poprawił i po kilkunastu fotkach – z nim samym, z hyungiem i z resztą zespołu, która postanowiła się z niego pośmiać – w końcu ruszyli na imprezę, która podobno zaczęła się już bez nich, co okazało się być wierutnym kłamstwem. Na dodatek on i Gunhee stali się atrakcją wieczoru, ale wcale im to nie przeszkadzało.
Heechulowi było ciepło, a po kilku drinkach wszyscy zaczęli wyglądać bardzo przyjaźnie i Heenim postanowił, że stanie się bardziej uroczym Po niż oryginalny, więc chodził ze znajomymi od lokalu do lokalu, umilając wszystkim czas.
Czuł się jak dziecko i jak dziecko otrzymywał cukierki, gdy tylko zagroził komuś psikusem.
Tej nocy naprawdę wrócił do momentu, w którym miał kilka lat i wszystko było wesołe. I cieszył się z tego jak głupi.
Tak mu było najweselej.




By potem dojrzale, na swój sposób okazać swą przyjaźń.


Stał przed lustrem i przez moment przyglądał się własnym palcom, które powoli zapinały guziki dużego, wełnianego swetra.
Słońce nie wstało jeszcze na dobre, a on i tak szykował się już do wyjścia wiedząc, że później nie będzie miał już na to czasu. Westchnął przeciągle, kiedy przypomniał sobie, dlaczego wstał tak wcześnie. Miał dziś jakieś ważne spotkanie w biurze, a poza tym chciał pożegnać się ze swoim jedynym hyungiem w zespole.
Przeciągnął się kilka razy, poklepał po policzkach i opuścił pokój.
Przez jakiś czas stał pod drzwiami Jungsu, zastanawiając się, czy powinien zapukać, czy też lepiej by było, by wszedł tak po prostu na wypadek, gdyby Leeteuk spał.
W końcu zdecydował się na drugą opcję i powoli, najciszej jak się dało, wszedł do środka.
Lider siedział na biurku, ze spuszczoną głową; wyglądało na to, że przysnął dopiero niedawno, mając za sobą zupełnie nieprzespaną noc w prawie pustym, białym pokoju.
Heechul podszedł do niego i przytrzymał go tuż po tym, jak niebezpiecznie przechylił się do przodu. Przez moment czuł spokojny, miarowy oddech swojego hyunga na szyi. Uśmiechnął się do siebie.
- Coś ty robił przez całą noc, Jungsu-hyung… - wyszeptał, po czym przyłożył czoło w okolicy ego obojczyka. Przypomniał mu się pewien dzień, w którym także podtrzymywał starszego kolegę, by ten się nie przewrócił. – Hyung… odżywiaj się dobrze, nie zapracowuj się, jak to masz w zwyczaju, słuchaj przełożonych, baw się dobrze, zadzwoń czasem… - powiedział, choć zdawał sobie sprawę z tego, że przyjaciel go nie słyszy – będę tęsknić. Tak trochę. Bardzo – uśmiechnął się delikatnie, po czym obudził Jungsu.
- O, Heechullie – mruknął zachrypniętym głosem. – Muszę już wychodzić? – zapytał półprzytomny.
- Nie, hyung. Chodź, wypijemy herbatę zanim wyjdę, a potem możesz położyć się u mnie na moment, zanim wszyscy wstaną.
Leeteuk uśmiechnął się i zeskoczył z biurka.
- Tylko nie spal czajnika – zażartował, mierzwiąc jego włosy.




By dowiedzieć się nowych rzeczy..


Heenim,
Naprawdę dziękuję za to, że jednak odpisujesz. Myślę, że będę zaskoczona za każdym razem, kiedy zobaczę list od Ciebie, niezależnie od tego, ile czasu minie…
Tak, pisanie listów jest znacznie ciekawsze niż prowadzenie pamiętnika, coś o tym wiem. Kiedy pisze się listy, to jakoś tak… no nie wiem, wszystko wygląda nieco inaczej. Poza tym na list dostanę odpowiedź, co w przypadku pamiętnika jest niemożliwe, chyba że ktoś inny do niego zajrzy i postanowi dodać coś od siebie, ale to raczej nie jest coś, czego byśmy chcieli… a tak możemy ze sobą rozmawiać, może troszkę rozciągając to w czasie, ale jednak.
Odpowiadając na Twoje pytanie… nie, nie mam przyjaciół. Miałam, kiedyś, nawet całkiem niedawno. I pewnie nadal bym ich miała, gdybym nie zdecydowała się ich opuścić. Tak, zdecydowałam się zakończyć znajomość z moimi przyjaciółmi. Prawdę mówiąc, nie utrzymuję z nikim kontaktu, oprócz ciebie i mojego szefa, dla którego od czasu do czasu napiszę parę artykułów. Odcięcie się od każdej osoby, z którą byłam blisko zajęło mi niesamowicie dużo czasu i pochłonęło dużo moich sił psychicznych, ale przynajmniej rozstaliśmy się w pokoju – jestem pewna, że odpłaciłam im wszystkie krzywdy, jakich przeze mnie doznali i myślę, że zatrzymają dobre wspomnienia związane ze mną…
Szczerze mówiąc, wciąż zastanawiam się jak dużo mogę Ci już powiedzieć, a co jeszcze zatrzymać dla siebie… nie chcę, żebyś przestał do mnie pisać. Nie dlatego, że ja tego potrzebuję – bo wcale tak nie jest, ale dlatego, że Tobie chyba to pomaga. Zatem… myślę, że na tym na razie poprzestanę. Dodam tylko, że jestem młodsza od Ciebie o siedem lat i nie mam ładnych nóg (no co? Na pewno się nad tym zastanawiałeś!). Poza tym żyję sobie zupełnie sama w moim małym mieszkanku, ale już niedługo, bo planuję wyjechać za granicę. To chyba wszystko. Nie wiem. Nie lubię pisać o sobie. Reszty dowiesz się i tak, prędzej czy później.
Co do Leeteuka i wojska… co innego mogę powiedzieć poza tym, że wszystkim będzie go w jakimś stopniu brakować i nie jesteś w tym sam? No i hm… hwaiting? Poradzisz sobie jakoś.
Trzymaj się,
S.

czwartek, 7 lutego 2013

11.

Cześć, wróciłam po dłuuuuuuuugaśnej przerwie~~ I nie wiem, czy następny part ukaże się szybko, czy też nie, to się okaże. Ale czekajcie, bo na bank się pojawi ^.^
_________________________________________________


Błogi spokój ogarnia jego serce. 


Od dłuższego momentu uśmiechał się sam do siebie i wpatrywał się w krople deszczu, które jedna po drugiej spływały po okiennej szybie. Po raz pierwszy od dłuższego czasu nie czuł na sobie żadnego przytłaczającego ciężaru, który do tej pory tak bardzo go paraliżował. Przepełniał go spokój; łagodny spokój znękanej duszy sprawiał, że kąciki warg samoistnie unosiły się ku górze, a po głowie krążyły same dobre myśli. Zastanawiał się, jak długo potrwa ten stan i żywił głęboką nadzieję, że tamten zły czas, który dotyczył go jeszcze parę chwil temu odszedł już na dobre, a on w końcu będzie mógł cieszyć się wszystkim, co go spotka. Może nie od razu i nie aż tak intensywnie, ale chociaż odrobinkę. Tak na początek… i że w końcu normalność nabierze nowego, lepszego znaczenia i nie będzie taka, jaką była do tej pory. 
Po chwili odszedł od okna i z impetem rzucił się na łóżko, przygarniając do siebie kota oraz ulubioną poduszkę. 
Ziewał głośno raz po raz, nie siląc się nawet na to, by zasłonić sobie usta dłonią, skoro i tak nikt go nie widzi, umościł się wygodnie pod kołdrą. Mimo wszystko jego organizm domagał się nadrobienia nieprzespanych tej nocy, godzin, zupełnie już odzwyczajony od nieregularnego trybu życia, jaki prowadził jeszcze rok wcześniej. 
Zanim na dobre pozwolił swoim powiekom opaść, przeszło mu przez myśl, że już niedługo będzie musiał powrotem przyzwyczaić się do deficytu snu i z jakiegoś powodu był tym odrobinę podekscytowany. Potem jednak pozwolił sobie odpłynąć i zwyczajnie spać, nie budząc się co kilka minut ani nie otwierać nagle oczu, wystraszonych nocnym koszmarem. 
Spać jak dziecko, zmęczone całym dniem i gotowe nabrać sił na kolejny. 




Choć wcale nie uspokaja najbliższych. 


„Hyung… te tabletki tutaj to był przypadek, prowokacja, a może… może jeszcze coś innego?” 

- Wytłumacz mi to, Heechul – poważny, niski i wrogo brzmiący głos Jungsu kazał mu przerwać grę i obejrzeć się za siebie po to, by natrafić na ciemne, wypełnione przeróżnymi negatywnymi emocjami, tęczówki przyjaciela a potem na wyciągniętą w jego kierunku dłoń, ściskającą miętową karteczkę samoprzylepną. Westchnął przeciągle, zbierając w sobie całą odwagę i powtarzając sobie w myślach, żeby nie stracić panowania nad sobą oraz by nie zapominać o uśmiechu. Być może wtedy lider nieco złagodnieje i nie będzie miał tak przerażająco zatroskanej i złej miny, jaką miał w tym momencie. 
- Ale tu nie ma co tłumaczyć – odpowiedział spokojnie i bez cienia arogancji w głosie. Musiał być ostrożny, inaczej za parę chwil może powstać ogromny konflikt. 
- Nie ma, Heechul? Naprawdę uważasz, że to, co mi napisałeś na tym kawałku papieru jest dla mnie zupełnie jasne i nie mam czego interpretować? – Leeteuk usiadł na podłodze obok charakterystycznej, różowej pufy, którą zajmował jego rozmówca. 
- Naprawdę tak uważam – potwierdził, przesuwając dłonią po brązowych włosach. – To raczej ja powinienem żądać odpowiedzi od ciebie, nie sądzisz? – uśmiechnął się chłodno tak, że Jungsu przeszył pojedynczy dreszcz. Nawet teraz, po tylu latach znajomości, niektóre oblicza Kim Heechula wciąż wywoływały w nim niepokój. 
- Ode mnie? Niby dlaczego? – zerknął na karteczkę. – Sądziłem, że to pytania retoryczne… Potwornie wkurwiające, ale jednak retoryczne. 
- Tak ogólnie rzecz biorąc, masz rację. Ale… i tak chciałbym znać odpowiedź – Heechul przymknął oczy, zbierając w sobie siły do podtrzymania spokojnego uśmiechu. – Czy to był przypadek, że te tabletki znalazły się w tej samej szafce? Czy może… - zamilkł na chwilę, lecz zaraz kontynuował, jednak jego głos nabrał nieco nieprzyjemnej, ciężkiej w wyrazie, głębi – celowo chciałeś sprawdzić moją wytrzymałość na taki bodziec i moje samozaparcie? 
Starszy mężczyzna spojrzał na młodszego z cieniem niedowierzania w oczach. 
- Nie ufasz mi…? Uważasz, że byłbym zdolny posunąć się do takiej metody, żeby sprawdzić, czy moje obawy i przypuszczenia są prawdą? Ryzykować twoje życie? 
- Hyung, ja nie ufam nawet sobie, więc jak mógłbym zaufać drugiemu człowiekowi? Nawet, jeśli ten drugi człowiek to ty… 
- I właśnie to mnie martwi. Nie ufasz nikomu, więc nikt nie wie, z czym tak naprawdę masz problem, bo ewidentnie jakiś istnieje. Uwierz w nas, Heechul. Przecież pomożemy ci, jeśli coś jest nie tak. 
Heenim spojrzał na niego łagodnie. 
- Już nie trzeba, hyung. Już wszystko jest w porządku – wypowiadając te słowa miał ogromną nadzieję, że jest tak w rzeczywistości i że od teraz już nic nie będzie niepokoić i jego, i innych – ale… - skrzywił się nagle i kilka razy pociągnął nosem. 
- Ale co? 
- Ktoś próbuje właśnie puścić naszą kuchnię z dymem… 
Leeteuk zerwał się z miejsca. 
- Jasna cholera, mój sos do spaghetti! – krzyknął tylko, zanim w panice wybiegł z pokoju.. 

Wrócił jakiś czas później, tym razem pojawiając się jednak z uśmiechem na ustach. 
- Zjesz z nami?- zapytał wesoło, po czym mina nieco mu zrzedła – to chyba ostatni posiłek, jaki wam przygotowuję, zanim sobie pójdę. Na następny będziesz musiał czekać dwa lata! – zakończył, grożąc mu palcem. 
- Zaraz tam będę. 




Płaczący kontynuuje pisanie listów.


Huh, tak jak myślałem, znów do Ciebie piszę. I po raz kolejny od tak, bez żadnego konkretnego powodu. Może po prostu potrzebuję raz na jakiś czas przelać na papier wszystkie dziwności, jakie w sobie trzymam i wysłać gdzieś w świat…?

Zastanawiam się, czy kiedykolwiek zdarzyło Ci się stanąć przed świadomym wyborem między kontynuowaniem życia a przerwaniem go? Mam nadzieję, że nie, bo to w gruncie rzeczy bardzo nieprzyjemna sprawa – kiedy masz możliwość i nawet gdy siedzi w tobie jakaś taka dzika, niekiełznana chęć zakończenia wszystkiego na tym świecie raz na zawsze… Kilka dni temu stanąłem przed takim wyborem i jak widzisz, zdecydowałem się jeszcze trochę sobie po tej Ziemi pochodzić .Obym nie żałował potem tej decyzji i oby w moim głupim mózgu wszystko było już ładnie poukładane. 

Ale wiesz, co? Przypomniało mi się właśnie, że kiedyś… No, załóżmy, że słyszałem, jak ktoś mówi o pozbawieniu się życia… rany, jaki ja bywałem wtedy wściekły! Niezależnie od tego czy znałem tę osobę, czy też nie, potrafiłem podejść do niej i wygarnąć jej głupie myślenie. A teraz co…? Sam byłem jednym z tamtych ludzi. Ale nawet teraz gdybym osobiście spotkał kogoś kto by mi coś takiego powiedział… myślę, że moja reakcja niewiele by się różniła od tamtej. To dopiero hipokryzja… No, ale tacy już chyba są ludzie. Mówią jedno, myślą drugie, a robią jeszcze coś zupełnie innego. Albo to tylko ja ostatnio jestem tak podzielony w sobie. 

To chyba wszystko, trzymaj się,



PS – w kopercie powinnaś mieć taką małą karteczkę. Jest na niej adres, na który możesz odpisać. To adres przyjaciela. Tak tylko mówię.




A przyjaciel spędza czas, myśląc o nim. 


Eunhyuk nie powiedział nikomu o tym, czego był świadkiem. Stwierdził, że nie ma ku temu większych powodów i lepiej nie wywoływać niepotrzebnego zamieszania, które z pewnością by powstało, gdyby ktokolwiek się o tym dowiedział. Nie oznaczało to jednak zupełnej bezczynności w stosunku do jego starszego kolegi, a wręcz przeciwnie- obserwował go jeszcze uważniej niż wcześniej.
Koniec końców lider i tak się wszystkiego domyślił. Co wcale nie oznaczało, że Hyukjae podzielił się z nim szczegółami tamtego poranka. Zachował je w tajemnicy. Szczególnie, że zauważył zmianę w zachowaniu Heechula – co prawda niewielką, ale pokładał w niej ogromne nadzieję na to, iż wszystko wróci do normy na tyle, na ile do normy wrócić może. Cieszył się widząc, jak hyung powoli wychodzi ze swojego niedostępnego świata, wypełnionego lękami i próbuje beztrosko cieszyć się z kolejnych dni.
Lecz tak naprawdę, gdzieś w głębi serca, Eunhyuk bał się, że to wszystko wróci. Wiedział, że prawdopodobnie tak się stanie, jeśli jego przypuszczenia co do stanu Hee są prawdą. Błagał jednak niebiosa, żeby stało się jak najpóźniej i tylko wtedy gdy wszyscy będą gotowi rzucić się mu na ratunek, co właściwie będzie oznaczać wielką wojnę z Kim Heechulem…




Płaczący mężczyzna otrzymuje… 


- Heechul, dlaczego na mój adres przyszedł jakiś dziwny list do ciebie?- zapytał manager hyung, siadając przy kuchennym stole i czekając aż Kangin przygotuje się do wyjścia.
- Do mnie? Dlaczego? – mężczyzna zmarszczył brwi. – Nikomu nie podawałem twojego adre… - zamilkł nagle, wpatrując się w hyunga z zaskoczeniem i odrobiną radości malującymi się na twarzy. – Czekaj, hyung. Zza granicy?
- Tak – potwierdził manager, przyglądając mu się z zaciekawieniem.
- Zapomniałem ci powiedzieć, sorry sorry. Ale czuję, że taki list przyjdzie do ciebie jeszcze nie raz – Heenim odebrał kopertę i niemal popędził do swojego pokoju, by przeczytać, co też ta jego fanka ma mu ciekawego do powiedzenia.




… odpowiedzi. 


Heenim, Tak jak pisałeś w pierwszym liście… fakt, że na kopercie znalazł się mój adres to zwyczajna pomyłka. Spieszyłam się, kiedy wkładałam list do koperty… w efekcie moja przyjaciółka otrzymałaby kartkę urodzinową w kopercie z napisem „To Heenim”, ale w porę się zorientowałam. Bardzo przyjemna pomyłka, nie uważasz? 
Wcale nie musiałeś pisać, że nie czytałeś tego, co napisałam. Domyśliłam się tego po samej treści Twoich listów. Myślę, że inaczej byś do mnie pisał, gdybyś to wcześniej zrobił. Ale, proszę, nie sięgaj już po to, co tam zawarłam. Lepiej będzie (chociaż nie wiem czy dla mnie, czy bardziej dla Ciebie), jeśli tego nie zrobisz i nasza korespondencja, jeśli takowa potrwa dłużej, będzie toczyć się normalnym tonem… wtedy i tak się wszystkiego dowiesz. 
Och… wciąż nie wierzę, że Ci odpisuję i że Ty to przeczytasz… tak, to zdecydowanie dziwne, że idol koresponduje ze swoją fanką, prawdopodobnie w tajemnicy przed całym światem, ale… nie wiem, wydaje mi się to być bardzo w Twoim stylu i nic nie poradzę na to, że tak właśnie uważam. Poza tym nie martw się, nikomu nie powiedziałam o tym, że Twoje listy do mnie przychodzą ani o tym, że dostałam adres, na który mogę słać swoje odpowiedzi. Nie myśl jednak, że zrobiłam to wyłącznie dlatego, żeby chronić Twoją (i swoją przy okazji też) prywatność. Nie. Ja po prostu nie miałabym komu tego przekazać, ale o tym napiszę Ci może kiedy indziej, jeśli nadarzy się okazja. 
Bardzo mi przykro z powodu choroby mamy. Mam nadzieję, że to naprawdę nic poważnego i szybko wróci do zdrowia – nie przejmuj się tym aż tak bardzo; póki nie możesz nic z tym zrobić, martwienie się na nic się nikomu nie zda, coś o tym wiem. 
No i… doskonale rozumiem to, co czujesz (czułeś? Bo chyba już to coś, co Cię męczyło, już sobie poszło, prawda? Zazdroszczę). I… tak, stanęłam kiedyś przed wyborem życia lub śmierci. I dokonałam wyboru. Trochę go odroczyłam w czasie, ale jednak… (tak, wydaje mi się, że dobrze zrozumiałeś moją aluzję. I pewnie jesteś zły. No cóż, masz prawo. Zresztą, jesteś ode mnie dużo silniejszy psychicznie, tak mi się wydaje…) 
Ach, wystarczy już mojego nawijania nie wiadomo, o czym. Mam nadzieję, że mimo wszystko cieszysz się z mojej odpowiedzi i… po cichu liczę na to, że nie przestaniesz do mnie pisać. 
Pozdrawiam, 
S. 




I jest zaintrygowany. 


Czuł się odrobinę skołowany. Cały ten list, mimo, że napisany był dość lekkim tonem, niósł za sobą coś niepokojąco ciężkiego. Nie wiedział tylko czy chodzi jedynie o niezwykle przykre wiadomości, które wyczytał tu i ówdzie, czy po prostu ta dziewczyna poruszyła w nim tę strunę, która powinna była wciąż pozostać milcząca.
Zastanawiał się, czy powinien się na nią złościć, ale po dłuższej chwili postanowił, że nie będzie jej osądzał, dopóki nie pozna wszystkich przyczyn, dla których jej myśli są takie a nie inne. Tak, naprawdę chciał poznać jej historię i może nawet wyciągnąć z niej wnioski dla siebie…?