czwartek, 15 listopada 2012

9.


Pozbawiony wątpliwości. 


Wpatrywał się w rządki zapisanych na niewielkiej kartce, liter oraz na zaadresowaną już kopertę, która tylko czekała, by nakleić na nią znaczek i wysłać w świat, razem z listową zawartością, co też chwilę później uczynił. Nie wahał się ani przez moment. Skoro już to napisał, skoro podjął taki wysiłek, to musiał doprowadzić to do końca. 
I tylko raz, przez krótką chwilę żałował. Kiedy mała koperta dopiero co wylądowała w czerwonej skrzynce. Żałował, że napisał tak mało; że nie umiał opisać wszystkich swoich uczuć. 
Postanowił, że zrobi to innym razem. Bo podejrzewał, że na jednym liście nie skończy. Bo czuł potrzebę przelewania swoich myśli na papier i wysłania ich tej osobie, choć wcale jej nie znał. To jednak zdawało się być tylko dodatkową zaletą. 




Odrobinę obojętny. 


Od jakiegoś czasu przechadzał się przypadkowymi ulicami, krążąc to tu, to tam bez celu. Wiejący, jesienny wiatr przejmował go chłodem i sprawiał, że cały dygotał. Ale on nie miał nic przeciwko, a nawet pragnął, by zimno wdało się we wszystkie zakamarki jego ciała, zaziębiło je i przy okazji sprawiło, że zamarznie mu serce. 
Szedł przed siebie i po raz pierwszy od dłuższego czasu nie przejmował się tymi kilkoma szajbuskami, które podążały za nim przez cały ten czas udając, że wcale nie są nim zainteresowane. 
- A łaźcie sobie, co mi tam. Jutro nogi wam z dupy poodpadają po takim spacerze – mruknął z wrednym uśmiechem na ustach i rozejrzał się dookoła, szukając dziwnych uliczek, w których jeszcze nie był. 
Normalnie nigdy nie pozwoliłby sobie na ciąganie tych głupiutkich dziewczątek po jakiś dziwacznych, a nawet, zważywszy na to, że słońce zaszło już jakiś czas temu, niebezpiecznych miejscach, ale z dziką satysfakcją zauważył, że jest mu tak naprawdę wszystko jedno, co stanie się zarówno z nimi, jak i z nim – wiedział bowiem, iż niebezpieczeństwo czeka nie tylko na młode kobiety. Poza tym… wiedział, że może być z kobieta pomylony. Szczególnie teraz, kiedy zapuszczał włosy. 
Mimo to wszedł w ciemną uliczkę, odstraszającą innych jarmarcznym hałasem i odorem zgnilizny. 
Nie minęła chwila, a ktoś zaszedł go od tyłu, bełkocząc coś niezrozumiałego i przyciągając do siebie. Do jego nozdrzy dostała się mdląca woń alkoholu, jaką musiał wlać w siebie ten osobnik. 
Heechul westchnął cicho, ale nie zrobił niczego, by się uwolnić. 
- Proszę, proszę, kogo my tu mamy – charczał niewysoki, krępy ahjussi – czyż to nie nasza cudowna gwiazda wszechświata? Przyszedłeś bratać się z plebsem, młody człowieku? 
Hee milczał, wpatrując się w ciszy w małe, przekrwione oczy pijanego mężczyzny. Nie miał pojęcia, co powinien zrobić. Postanowił więc poczekać na rozwój wydarzeń. 
- Czekaj, zawołam swoją starą, niech no zobaczy, kto tu nam się napatoczył – ahjussi roześmiał się nieprzyjemnie, po czym chwiejnym krokiem wtoczył się do jakiegoś podrzędnego, brudnego lokalu. 
I już z niego nie wyszedł, chociaż Heechul czekał na niego jakiś czas, oparty o zimny, ceglany mur. 
W końcu, z jakimś dziwnym uczuciem rozczarowania, ruszył dalej, kończąc w jakimś podrzędnym nocnym lokalu, w którym pozwolono mu zasiąść przy pianinie pod warunkiem, że kupi co najmniej trzy butelki soju. Zgodził się od razu i zasiadł na starym, zniszczonym stołku, przyglądając się instrumentowi. 
Ile to już czasu minęło, odkąd po raz ostatni zamieniał uczucia w muzykę? Policzył w myślach i wyszło mu, że zaledwie kilka miesięcy – a miał wrażenie, jakby minęły lata, odkąd czuł pod opuszkami palców chłód i gładkość klawiszy. Przycisnął kilka z nich. Sala natychmiast napełniła się dźwiękiem. 
- Zagraj pan coś smutnego – usłyszał z głębi pomieszczenia – żona mnie właśnie zostawiła… 
- Ya, nie powinien ci w takim razie zagrać czegoś radosnego, na poprawę nastroju? – zapytała jedna ze starszych kobiet siedzących przy barze. 
- Posrało cię, kobieto? – odpowiedział tamten, po czym zwrócił się do idola – Osobiście wyleję ci na łeb pomyje, jeśli zagrasz coś wesołego, rozumiesz? 
Przytaknął; prośba mężczyzny była mu bardzo na rękę. 




Kruszy się i płacze. 


Powoli, ale z całą stanowczością zamieniał to dławiące go od dłuższego czasu uczucie w muzykę. Każde niebezpiecznie przeszywające go drgnienie serca składało się na melodię, która rozrywała całe pomieszczenie, rozdzierając na strzępy resztki radości, które gdzieniegdzie zalęgały się po kątach. 
Długie, marmurowe palce zdawały się tonąć między falą biało-czarnych klawiszy, dziko walcząc z każdym niemal dźwiękiem, nadając mu wyjątkowe znaczenie. 
Ciężkie, nieprzyjemne nuty przytłaczały wszystkich słuchających; miało się wrażenie, jakby cały świat zamknął się do instrumentu i tych najciemniejszych zakamarków serc. 
Muzyka, która zamiast dawać nadzieję, bez zahamowań ją odbierała. Każdą najmniejszą drobinkę optymizmu brutalnie zamieniała w proch. Gromadziła łzy w kącikach oczu, ale nie pozwalała na ich popłynięcie. 

Myślał, że gdy zacznie grać, poczuje się dużo lepiej, jednak wywołało to odwrotny skutek – muzyka, którą sam stworzył, odebrała mu ostatnie kawałki dobrych myśli. 
Czuł się jak złapana w potrzask zwierzyna, która robi sobie krzywdę za każdym razem, gdy próbuje się wydostać z pułapki. 
Pospiesznie otarł łzy z policzków, podnosząc palce znad wilgotnych klawiszy i obracając się przodem do zebranych, próbując dostrzec ich reakcje. 
Spoglądali na niego ze smutkiem, ale pełni niekrytego podziwu. 
Spróbował się uśmiechnąć, by chociaż tak podziękować za tych kilka braw, jakie rozległy się w lokalu, ale na jego usta wpłynął jedynie przykry grymas, w niczym nie przypominający uśmiechu. 
Westchnął cicho, podszedł do baru i zamówiwszy drinka, usunął się w cień, w ciszy wsłuchując się w cudze rozmowy i rozkoszując się cierpkim smakiem alkoholu, który dodatkowo palił go od środka. 
Ale czym był ten ogień w porównaniu do tego, który trawił go na co dzień… 




Płaczący mężczyzna przestaje mieć siły, by udawać… 


Brzęczenie telefonu w jego kieszeni, pomimo, iż starał się je ignorować, powoli doprowadzało go do szału. Ktoś najwyraźniej nie był w stanie pojąć tego, że w tej chwili nie chciał z nikim rozmawiać. 
- Hyung – usłyszał, zanim zdążył cokolwiek powiedzieć – hyung, tu Kibum. Zgubiłem poprzedni telefon, no i to mój nowy numer. 
- Nie mogłeś wysłać mi wiadomości? – warknął do słuchawki, wkładając sobie kawałek lodu do ust. 
- Nie poszedłbyś ze mną na miasto, hyung? – padła propozycja. 
Heechul przez moment zastanawiał się nad odpowiedzią. Z jednej strony nie miał ochoty z nikim się widzieć, a z drugiej – nie widział się z tym dzieciakiem od własnych urodzin, więc wpadałoby się jednak spotkać… 
- Za pół godziny w tej knajpie, co zawsze – zarządził. 
Miał dziwne wrażenie, że to będzie ich ostatnie spotkanie w tym roku. 

I nie mylił się. Jego młodszy kolega oznajmił, między kolejnymi kieliszkami soju, że niedługo wybiera się do Chin w związku z nową dramą. Był przy tym niesamowicie podekscytowany. Tak bardzo, iż nie zauważył, jak spojrzenie jego przyjaciela z każdym jego słowem stawało się coraz bardziej pochmurne. 




Nie zdaje sobie sprawy... 


Wrócił do dormu nad ranem, dziękując losowi, że nie musi przez cały dzień nigdzie wychodzić. Jedyne, czego teraz potrzebował to kubek herbaty i ciepło własnej pościeli. Zrezygnował jednak z gorącego napoju, rzucając się na łóżko i ciężko oddychając. Pragnął zasnąć na bardzo, bardzo długo. Najlepiej na całe życie, na walkę z którym powoli zaczynało mu brakować sił. 
Gdy wydawało mu się, że już zachwalę uda mu się wpaść w objęcia Morfeusza, jego telefon zabrzęczał po raz kolejny. 
- Heechul-ah! – mężczyzna usłyszał miękki, odrobinę zatroskany głos lidera – jesteś w mieszkaniu? 
- Ta, a co? – wychrypiał w odpowiedzi. 
- Spałeś – stwierdził Leeteuk – przepraszam. Ale możesz coś dla mnie zrobić? 
Hee przytaknął. Skoro i tak został już rozbudzony, było mu wszystko jedno, o co poprosi go przyjaciel. 
- Gdzieś w biurku zostawiłem takie czerwone pudełko, a jest mi dzisiaj strasznie potrzebne – tłumaczył – mógłbyś je znaleźć? Za kilka minut przyleci do ciebie Hyukkie, ale zależy mi na czasie, więc… 
- Więc lepiej by było, gdybym ja to wcześniej znalazł i od razu mu przekazał? – dokończył młodszy mężczyzna, po czym westchnął – robi się, hyung. 
- Dzięki – usłyszał głos pełen ulgi – jak wrócę, ugotuję ci moje popisowe danie! Cześć! 




… że tak naprawdę, właśnie się poddał. 


Mała, wysuwana szafka mieściła w sobie dwie rzeczy. Ostrożnie wyjął jedną z nich, nie znając zawartości i odłożył na bok z niemałą satysfakcją. Wcale nie musiał szukać tego pudełka jakoś specjalnie długo, więc nic, tylko czekać, aż Hyukjae pojawi się w dormie i je odbierze, a on w końcu zanurzy się w miękkiej pościeli. 
Jednak zauważył tam też drugą z nich; opakowanie dużo mniejsze od poprzedniego, ale także bardziej kuszące, ponieważ z jej zawartości doskonale zdawał sobie sprawę. 
Sięgnął po nie i otworzył. 
Jego oczom ukazało się to, co spodziewał się zobaczyć.

2 komentarze:

  1. Chociaż czasem wydaje mi się że czekam wieczność na kolejne rozdziały to cieszę się że są zrobione tak idealnie. Mam pełną satysfakcję z czytania twojej opowieści <3

    OdpowiedzUsuń
  2. 29 years old Human Resources Assistant IV Thomasina Brumhead, hailing from Langley enjoys watching movies like "Outlaw Josey Wales, The" and Inline skating. Took a trip to Madara Rider and drives a Ferrari Dino 206SP. moja strona

    OdpowiedzUsuń